piątek, 30 września 2011

Grechuta

Jak rozpoznać ludzi, których już nie znamy?
Jak pozbierać myśli z tych nie poskładanych?
Jak oddzielić nagle serce od rozumu?
Jak usłyszeć siebie pośród śpiewu tłumu?

Jak odnaleźć nagle radość i nadzieję?
Odpowiedzi szukaj, czasu jest tak wiele...

Ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy,
Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy.

sobota, 24 września 2011

pain

Znowu. Znowu popełniam ten sam błąd. Kiedy ja się nauczę? Kurwa, kiedy ja się nauczę?! Nic na odległość, bo to rani. Rani, rozdziera serce, dławi, szczypie od środka, zmusza do płaczu. Tęsknota. Myśli. Wyobrażenia. Marzenia. Więź.
Jestem nienormalna. Nie musisz mi tego okazywać. Nie musisz mi tego mówić. Ja to wiem. I jeszcze jestem zazdrosna. Bardzo. Ilekroć zaczyna mi zależeć staje się zazdrosna. Podejrzliwa. Nieufna. To jest jak koniec świata.
Nie powinnam się w to ładować. Znowu. Ty się możesz mylić. Łudzić się. Ja niestety wiem co to znaczy. I wiem jak to się skończy. To nie jest pesymizm. To jest wiedza. To jest niechęć. To jest zagubienie. To jest potrzeba.
Nie wymagaj ode mnie wyznań. Nie chcę się zobowiązywać. Potem ciężko jest się z tego upadku podnieść. Bądźmy ostrożni, proszę Cię. Jeszcze rok temu byłam tak samo głupia jak Ty teraz. I więź była podobna i obietnice te same. Nie udało się.
Nie powiem Ci tego wszystkiego. Nie chcę Cię stracić a jednocześnie nie chcę niczego obiecywać. Ja jestem tego świadoma, Ty nie.
Bądźmy wolni a okazujmy sobie wzajemne wsparcie. Ja ufam Tobie, Ty ufasz mi. Pozostańmy na tym.

Proszę Cię, nie zrań mnie. Nie chcę się znowu cofać. Jeżeli ja zranię Ciebie, wybacz. Albo nie wybaczaj. Doskonale to zrozumiem.


edit 23:58: Już popełniłam ten błąd. Nie wiem co z tego wyniknie. Nie chcę Cię ranić. Jesteś jak dziecko. Naiwne. Wszystko przed Tobą. Nigdy nikogo nie kochałeś, prawda? Tak się boję. Tak, wierz w przeznaczenie. Ono jedyne może nam sprzyjać. A ja. Ja się rzucę w wir tego wszystkiego. Znowu. Może to właśnie jest mi dane. Trwajmy.

piątek, 16 września 2011

niczyja

Są noce kiedy nie chce się żyć.
Są.... i nie mogę nic, nie zrobię nic!
Są czarne chwile, nie każda mija
Są... gdy jestem niczyja, niczyja, niczyja.

sobota, 3 września 2011

when routine bites hard and ambitions are low

wnioski, które do mnie dochodzą okazują się być okrutne - czy to zalicza się do samookaleczenia? moje myśli są dla mnie trucizną, ale jak tu nie myśleć wcale?
przedwczoraj oglądnęłam jeden ze zbioru filmów na dysku (sukcesywnie codziennie oglądam po jednym, zdarza się nawet dwa jednego dnia) - "Nieustające wakacje". co prawda z Jim'em Jarmusch'em zetknęłam się już wcześniej, ale ja nie o tym. świetny był dowcip opowiadany przez tego czarnego o saksofoniście, ale ja nie o tym. mianowicie czy ja też jestem turystą na nieustających wakacjach? chyba tylko w marzeniach, chyba nie. mam dom do którego wracam, mam rodzinę do której też wracam. jednakże w marzeniach podróżuje wszędzie, jestem tam gdzie akurat mi się podoba, jestem w ruchu - podczas gdy moje realia są inne. dlaczego? bo boję się świata. nie chcę być samotna, ale boję się otworzyć.
wczoraj oglądnęłam za to "Red Road". co prawda moje nastawienie było neutralne, ot kolejny brytyjski dramat - BBC Council itd. w czasie trwania moje nastawienie imało się ku negatywnym, ale jakież było moje zdziwienie pod sam koniec! byłam prawie bliska płaczu. ale to w sumie u mnie normalne, nie lubię wizji stracenia kogoś bliskiego. ale ja właściwie nie o tym. zdałam sobie sprawę, że tak bardzo brakuje mi relacji damsko-męskiej. oglądam te filmy, patrzę na te relacje i popadam w coraz głębszą otchłań niezrozumienia, łez, tęsknoty. mogłabym być z każdym kto okazałby mi krztę zainteresowania i zrozumienia.
rośnie we mnie fascynacja mężczyznami (nie, nie chłopcami), 30+. temat tabu? wszyscy w około tylko o tym seksie. seks jest wszędzie, nawet w durnej reklamie jogurtu czy proszku do prania! dokąd to zmierza? co w seksie takiego jest? dlaczego staje się priorytetem? ja nie chcę seksu. chcę miłości, chcę opieki, chcę zrozumienia, chcę przytulenia.
znowu ciągnie mnie do używek. znowu chcę mieć swoją kawalerkę z materacem na podłodze. nie wiem dlaczego podoba mi się taki styl życia. no future. czy ja mam/miałam w życiu za dobrze, że pragnę mieć nieprzespane noce, zapijać problemy? a może właśnie jest na odwrót.
nie chcę żyć w XXI wieku. przynajmniej świadomie.