Dziś mija rok odkąd jesteśmy razem. Umowna data, bo sami nie wiemy kiedy to wszystko się zaczęło. Bo zaiskrzyło od pierwszej rozmowy... "rozmowy" haha. Ja niepewna, On pociągnął mnie w to szaleństwo. I jestem mu wdzięczna. Bardzo. Bo czyni mnie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Nie wyobrażam sobie życia z nikim innym. Mimo, że nie jest do końca normalnie. My sami jesteśmy nienormalni. Perfekcyjnie dobrani.
Nie umiem mówić o uczuciach, pisanie wychodzi mi lepiej. Głupio się czuje, ale tak właśnie jest.
No to życzę Nam jak najlepiej.
sobota, 20 października 2012
poniedziałek, 8 października 2012
the room i am in
Nie wiem. I tu przypomina mi się, że zawsze na lekcjach angielskiego, nie chcąc się wysilać i, żeby nie musieć myśleć, mówiłam: "I don't knooooow". No bo... nie wiem. W ostatnim tygodniu przeczytałam trzy książki. Dwie w "moim" klimacie, trzecia w sumie też w "klimacie", ale w innym tego słowa znaczeniu. I. Nie mam co czytać. Coś się znajdzie...
Dzisiaj wyszedł ostatni numer Przekroju, jaki mam zamiar kupić. W sensie jutro - jutro kupię. Zmienia się redaktor. Gówno. Nie ma anarchii.
Takim sposobem wszystko się kiedyś kończy. Już mnie to nie przeraża, bardziej fascynuje. Ruch, przemiana, ewolucja, rewolucja. "Nowe".
W obliczu krzywdy jestem bezbronna. Krzywdy jakiej doznaję ukochana osoba. Nie mogę zrobić nic. Nigdy nie umiem nic zrobić, pomijając już fakt dystansu. NIGDY. Jestem zła na siebie, na cierpiącą osobę, na cały świat. Potrafię tylko myśleć. Nie umiem rozmawiać, nie umiem pomóc, chociażby kurwa mać pocieszyć. Bo pocieszanie wydaje mi się sztuczne. Nienawidzę sztuczności. I nigdy nie wiem co powiedzieć.
Cholera. Jest mi tak strasznie przykro.
Wiem, że to minie, bo wszak wszystko się kiedyś kończy. A sytuacje jak te i inne kształtują moją psychikę, moje przyszłe wybory i moje zachowanie. Człowiek kształtuję się całe życie. To nie jest tak, że urodził się z takim charakterem i rozwija się jedynie do osiągnięcia "dorosłości" a potem staje w miejscu. Nie. Chociaż w pewien sposób będę naznaczona do końca życia.
Chciałabym wyjechać do Australii. Tam musi być fajnie. W prawdzie dostałam zaproszenie od wujka Michała, ale wiadomo jak jest. Kiedyś odwiedzę, kiedyś. Tak jak kiedyś odwiedzę cały świat.
Dzisiaj wyszedł ostatni numer Przekroju, jaki mam zamiar kupić. W sensie jutro - jutro kupię. Zmienia się redaktor. Gówno. Nie ma anarchii.
Takim sposobem wszystko się kiedyś kończy. Już mnie to nie przeraża, bardziej fascynuje. Ruch, przemiana, ewolucja, rewolucja. "Nowe".
W obliczu krzywdy jestem bezbronna. Krzywdy jakiej doznaję ukochana osoba. Nie mogę zrobić nic. Nigdy nie umiem nic zrobić, pomijając już fakt dystansu. NIGDY. Jestem zła na siebie, na cierpiącą osobę, na cały świat. Potrafię tylko myśleć. Nie umiem rozmawiać, nie umiem pomóc, chociażby kurwa mać pocieszyć. Bo pocieszanie wydaje mi się sztuczne. Nienawidzę sztuczności. I nigdy nie wiem co powiedzieć.
Cholera. Jest mi tak strasznie przykro.
Wiem, że to minie, bo wszak wszystko się kiedyś kończy. A sytuacje jak te i inne kształtują moją psychikę, moje przyszłe wybory i moje zachowanie. Człowiek kształtuję się całe życie. To nie jest tak, że urodził się z takim charakterem i rozwija się jedynie do osiągnięcia "dorosłości" a potem staje w miejscu. Nie. Chociaż w pewien sposób będę naznaczona do końca życia.
Chciałabym wyjechać do Australii. Tam musi być fajnie. W prawdzie dostałam zaproszenie od wujka Michała, ale wiadomo jak jest. Kiedyś odwiedzę, kiedyś. Tak jak kiedyś odwiedzę cały świat.
Subskrybuj:
Posty (Atom)